Rynki w zawieszeniu. Jak inwestować w czasach niepewności?
– Rynek stał się niezwykle spekulacyjny. I to jest największy problem dzisiejszych czasów. Ubolewam nad tym szczególnie jako zwolennik długoterminowego inwestowania. Dziś trudno jednoznacznie przewidzieć, w jakim kierunku podąży gospodarka światowa. Czy uda się uniknąć głębszej, długotrwałej recesji? Czy czeka nas tak zwane miękkie lądowanie, czy raczej gwałtowne załamanie, po którym dopiero przyjdzie odbicie? Niewykluczone, że czeka nas krótka, ale bardzo bolesna bessa, która dotknie wielu inwestorów – zwraca uwagę Alfred Adamiec. – Inflacja, choć często postrzegana jako problem, w krótkim okresie może działać na korzyść państwa: pozwala na realne zmniejszenie wartości zadłużenia i daje złudzenie wzrostu dobrobytu. Dla konsumentów, czyli de facto wyborców, oznacza to pozorne zadowolenie. Taki scenariusz bywa politycznie wygodny, można go podtrzymywać, dopóki rynek nie powie: ‘sprawdzam’. A jeśli to nastąpi, konsekwencje będą poważne. Może dojść do głębokiego kryzysu na rynku długu. Niewypłacalność dłużników oznacza jedno: wierzyciele tracą pieniądze. I wbrew pozorom nie chodzi tu wyłącznie o anonimowe fundusze inwestycyjne. Wierzycielami jesteśmy wszyscy: poprzez nasze oszczędności, lokaty, fundusze emerytalne. To nasze pieniądze są zagrożone – tłumaczy analityk. – Przez dekady w Europie i Stanach Zjednoczonych obowiązywał model, w którym młodzi ludzie, zaczynając od wynajmu, mogli z czasem przejść do zakupu własnej nieruchomości i spłacić kredyt hipoteczny przed emeryturą. Jednak gwałtowny wzrost cen nieruchomości w ostatnich latach znacząco utrudnił realizację tego modelu. Przyczyn tego skoku jest kilka, ale kluczowe znaczenie ma rosnące rozwarstwienie ekonomiczne oraz nadmiar gotówki w systemie finansowym. W dużej mierze jest to efekt polityki luzowania ilościowego (quantitative easing), czyli „drukowania” pieniędzy, które miało na celu pobudzenie gospodarki po kryzysie finansowym. Problem w tym, że te dodatkowe środki nie trafiły równomiernie do całego społeczeństwa, lecz w znacznym stopniu do najbogatszych, którzy zaczęli poszukiwać bezpiecznych form inwestowania kapitału. Nieruchomości stały się naturalnym celem tych inwestycji. Efekt? Młodzi, mimo wsparcia państwa, nie nadążali za rosnącymi cenami, co dodatkowo napędzało zyski tych, którzy już wcześniej ulokowali swoje środki w nieruchomościach: deweloperów, inwestorów czy właścicieli działek – opowiada Alfred Adamiec.